sobota, 26 listopada 2016

157 post.

Z pewnością ten weekend należy do Andrzejów i wiele osób świętuje razem z nimi. Lanie wosku, wróżby i przepowiednie to przecież tradycja wieczoru andrzejkowego.
Mnie nie było dane bawić się na żadnej zabawie, od ponad tygodnia walczę z wysypką. Co mnie uczuliło?, nie wiem. Chyba nie obejdzie się, niestety, bez konsultacji dermatologa. Piszę niestety, gdyż mam świadomość, że ubędzie z mojego portfela stówka na prywatną wizytę, bo na NFZ nie mam szans. Terminy są odległe, już to sprawdzałam. Ale nie będę Was zanudzać moją niedyspozycją zdrowotną. Grunt to pozytywne myślenie i tego Wam życzę na nadchodzący tydzień. Trzymajcie się cieplutko.


Dzisiaj pora na szarości z dodatkiem srebra. Plisowana spódnica "chodziła" za mną od dawna, szukałam tylko pomysłu na jej kolor.
Na wystawie w Famie zobaczyłam tę srebrną i już wiedziałam, że się jej nie oprę. Potem musiałam dokupić jeszcze czarną bomberkę, do której założyłam futrzany kołnierz z odzysku.

Spódnica - Fama Kłobuck
kurtka - Top Moda Angela Przystajń
botki - Embis
torebka - Doca
kabaretki - Gatta




Dzisiaj gościnnie moja Kinga.

Płaszcz - Top Moda Angela Przystajń
jeansy - Zara
szal - n/n
botki - Embis.

czwartek, 17 listopada 2016

Diabeł tkwi w szczegółach.


Podobno diabeł tkwi w szczegółach. Całkowicie zgadzam się z tym stwierdzeniem, czasami wystarczą fajne kolczyki czy wisiorek, aby prostej stylizacji dodać charakteru. To samo dotyczy domu, wystarczy dizajnerska lampa a innym razem tylko bukiet kwiatów i już mieszkanie wygląda inaczej.
Siedząc wieczorem i gapiąc się bezmyślnie w telewizor, myślałam co by w nim zmienić. Wybór padł na firanki, bo ja uwielbiam je kupować. Ktoś kiedyś mi powiedział, że po oknach można ocenić klasę domu, myślę, że jest w tym sporo racji. Pojechałam więc do salonu firan z ogromnym podekscytowaniem ale i z pustą głową, bez pomysłu na to jak finalnie miałyby wyglądać te ozdoby moich okien. Przy wejściu pani "ubierała" piękną choinkę i od razu poczułam atmosferę przedświątecznego napięcia. Miło zapytała w czym może mi pomóc a poznając cel mojego przybycia wskazała na koleżankę w głębi sklepu. Koleżanka wydała mi się lekko poirytowana, a może tylko mnie się tak wydawało. Zapytałam, dokładnie tak, cytuję:P....szukam koncepcji na firankę do salonu, do dużego okna. Może mi Pani coś zaproponować" Koniec cytatu heh,
Kobieta popatrzyła na mnie z góry i niedbałym ruchem ręki wskazała na bele z firanami, mówiąc...tutaj proszę sobie zobaczyć i odwróciła się do mnie tyłem, nawet nie zdążyłam podjąć z nią dialogu. Tylko co ja mogłam zobaczyć?, skoro od tych ciasno zwiniętych w rulon firan dzieliła mnie szeroka lada. A już myślałam, że czasy PRL minęły bezpowrotnie, że teraz zabiega się o klienta, dba się o niego. Nawet nie byłam zła, raczej zdegustowana całą tą sytuacją. Dobrze, że nie jest to jedyny salon w mieście, gdzie można uszyć firankę.

Tytuł mojego posta odnosi się też do mojej stylizacji a właściwie do spódnicy; folkowej, ręcznie haftowanej. Polowałam na nią na stronie Zary i wreszcie udało mi się ją zamówić. I to ONA dzisiaj gra tutaj pierwsze skrzypce. Reszta jest tylko tłem, bo przecież diabeł tkwi w szczegółach a tutaj w hafcie. Gdyby nie on, spódnica byłaby zwykłą mini.


Spódnica - Zara
Kurtka - z szafy córki (Zara )
Kozaki - też córki (R.Polański)
Koszula - pożyczona od syna





Widziane z bliska;



Trzymajcie się cieplutko, buziaki.

niedziela, 6 listopada 2016

Gram kolorem.

A gdyby tak podążyć śladem Jana Fleminga, który spędzał zimy w posiadłości tuż nad morzem Karaibskim. Hmm....próbuję radzić sobie z coraz bardziej pochmurnymi jesiennymi dniami, marząc o ciepłym piasku pod stopami. A tu za oknem coraz bardziej ponuro, w powietrzu czuję już zapach zimy.
Na wypoczynek w tropikach raczej się nie zanosi, bo w portfelu cieniutko a i życie na ten czas ma dla mnie inne oferty :P.
Walczę więc jak mogę z moim sceptycznym nastawieniem do aktualnej aury. Psychologowie radzą wtedy słuchać muzyki, tańczyć i korzystać z energetycznych kolorów. Muzyki słucham często, różnej, w zależności od pory dnia i mojego stanu ducha. 3 tygodnie temu tańczyłam na pewnej imprezie u sympatycznej blondynki. Kolor? Tak!!! Ostatnio stawiam na żywe i energetyczne barwy. Dzisiejsza stylizacja jest tego dowodem.
Debiutuje czerwona sukienka z cienkiej dzianiny, którą zamówiłam w Bon Prix. Reszta była już na blogu.

Sukienka. - Bon Prix
kamizelka. - Fama Klobuck (od 4 lat w mojej szafie)
Buty. - Embis
Torebka. - Cosmopolita
Zegarek. - Cluse
Bransoletka - By Dziubeka





W wersji bardziej eleganckiej, z ręcznie haftowanym żakietem z Zary, który miał już swój debiut na moim blogu.



Miłego tygodnia Kochani.

oczekiwanie na lato

  "Nie chodzi o to, by czekać aż burza minie, tylko nauczyć się tańczyć w deszczu" .  Nauczyłam się odpuszczać, poczułam, że chcę ...