piątek, 25 września 2015

Daję sobie prawo do przewrotności.

W życiu idę z uporem wytyczoną drogą, twardo stąpam po ziemi. Lubię ludzi z zasadami ale też z poczuciem humoru, błyskotliwych i interesujących. Takich,co potrafią mnie zatrzymać swoją osobowością na dłużej. Podobnie jest z modą, sama chcę decydować o wyborze ubrań. Zakupy ze stylistką nie są dla mnie, nie chcę być niewolnikiem cudzych wyobrażeń. Eksperymentuję, błądzę, czasami sama się sobie nie podobam. Drogą prób i błędów wypracowuję sobie swój styl, niekoniecznie akceptowany przez innych. Ważne , aby nie było nudno, bo moda to zabawa, zawsze to podkreślam.
I....tak jak w dzisiejszej stylizacji daję sobie prawo do przewrotności...zakładając spodnie typu culotte,
Zaskakiwać samą siebie jest najtrudniej:P

W dzisiejszej stylizacji nowością są spodnie i buty. Co do spodni miałam trochę niepewności przy zakupie, jednak decyzji nie żałuję. Buty natomiast nie są do kupienia w Polsce, bo robione są przez firmę Embis tylko na eksport do Anglii i Węgier. Dzięki temu, że znam osobiście jednego z właścicieli mogłam je przymierzyć. A wiecie co znaczy dla kobiety... przymierzyć a nie kupić to jak dla faceta polać a nie wypić. To słowa Igora Kwiatkowskiego nie moje, ale adekwatne do sytuacji.

Mam trochę zaległości na Waszych blogach, ale obiecuję, że w ten weekend nadrobię wszystko i Was odwiedzę.
Miłego tygodnia kochani.

Zdjęcia na tle miasta Kłobuck

Spodnie - butik Fama Kłobuck
buty - Embis
sweter - Zara
naszyjnik - Zara
torebka - Monnari




Widziane z bliska:

niedziela, 13 września 2015

Patchwork i frendzle czyli historia pewnej sukienki

Powoli zbliża się jesień, pora roku, której nie lubię. Pochowałam sandałki i powoli kompletuję szafę na przyjście chłodu.
Do zakupów podchodzę z wielką rezerwą, 3 lata blogowania czegoś mnie nauczyło. Kiedyś kupowałam a potem myślałam, teraz jest odwrotnie. Najpierw sprawdzam trendy w modzie a potem dopasowuję je do swojego gustu i oczywiście do zasobu mojego portfela. A więc nowości w mojej szafie będzie raczej niewiele, bo planujemy mały remont, który zacznie się niebawem a skończy zapewnie późną wiosną. Czeka mnie też pewna rewolucja w moim życiu, która przyniesie wiele zmian ale o tym napiszę innym razem.

A teraz o nowościach modowych. Patchwork a właściwie sukienka o tym wzorze "wpadła mi w oko" kiedy przeglądałam stronę Zary. Nie była jednak dostępna w żadnej pobliskiej galerii. A wiecie jak to jest, jak coś jest niedostępne to staje się marzeniem, wręcz obsesją. Zamówiłam ją więc na stronie internetowej Zary i czekałam. Nie jestem zwolenniczką zakupów przez internet, ja zdecydowanie wolę przymierzyć, dotknąć. Jednak czasami trzeba odstąpić od reguły. Kiedy otworzyłam pudełko to pierwsze moje wrażenie dotyczyło kolorystyki- spełniła moje oczekiwania. Od początku bałam się długości, ja zdecydowanie wolę takie przed kolano, no i fason tzw. "niedopasowany do talii" też był dla mnie wyzwaniem. Kiedy przymierzyłam to syn popatrzył i powiedział "mama, nie!! postarza cię. Córka natomiast stwierdziła, że moda to zabawa a ja nie mam 20 lat i nie mogę wyglądac zawsze jak nastolatka. Jest ligowo skwitowała czyli dobrze :P Mąż natomiast kiedy mnie zobaczył to nabrał ochoty na sprawdzenie stanu konta czyli gatunek materiału wydał mu się drogi hihi. I tak sukienka została w mojej szafie, bo ja należę do odważnych osób i lubię eksperymenty modowe.
Nowością jest też torebka, a reszta już była.

W dzisiejszej stylizacji:

sukienka - Zara
Kamizelka - Stradivarius
torebka - Zara
buty - Mango



widziane z bliska:


Kamil rzadko gości na moim blogu, bo gdy chcę mu zrobić zdjęcie to zaczyna się wygłupiać i to co wychodzi nie nadaje się do publikacji. To zrobiłam mu z zaskoczenia.


sobota, 5 września 2015

Wrześniowo i inaczej.


16 sierpnia minął trzeci rok mojego blogowania, nawet nie wiem kiedy to minęło. Co prawda czasami znikam na jakiś czas ale zawsze powracam. Blog jest jak narkotyk, wciąga i nie pozwala na to, aby go zostawić. Jednak blogowanie jest znacznie bezpieczniejsze niż ćpanie bo nie niszczy zdrowia a wręcz przeciwnie , pozwala spojrzeć na siebie z perspektywy czasu. I właśnie w tym poście chciałam Wam pokazać siebie w takiej odsłonie w jakiej nigdy się tutaj nie pokazywałam. Dzisiaj wersja sportowa, wakacyjna.

Zawsze upubliczniam swoje zdjęcia bez retuszu, dlatego oprócz zmarszczek hehe bystre oko blogowiczek dostrzeże ślady wypadku na mojej lewej nodze, ale nie chcę mi się już ukrywać swoich nóg po zwojami spódnic. Ostatnie promienie słońca niech je trochę rozpieszczą zanim trzeba będzie założyć grube rajtki.

T-shirt - Zara
spodenki - n/n
buty - Asics (Kids)
czapka - Big Star





Widziane z bliska:

oczekiwanie na lato

  "Nie chodzi o to, by czekać aż burza minie, tylko nauczyć się tańczyć w deszczu" .  Nauczyłam się odpuszczać, poczułam, że chcę ...